Ile gleb zaliczyliscie w swojej karierze?
Odpowiedz do tematu

:
jacusb napisał/a:
Potrzebujesz przykłady na takie nieprzewidywalne sytuacje?

Nie, dziękuję. Może i wykluczające się zdania, nie wszystko jest czarno białe.

Jedni latają po dziesiątki tys. km na sezon i mają po jedną czy dwie sytuacje awaryjne to nazwę je nieprzewidzianymi, a są tacy, którzy w ciągu weekendu mają kilka to trudno powiedzieć, że każda z nich była nieprzewidziana.

Suzuki GS 500 05' -> Yamaha FZS 600 Fazer 02'

Motocykl to nie niedźwiedź. Nie potrzebuje zimowania.
:
Nie no panowie, nie ma się co kłócić, obaj macie troche racji. Jak ktoś jeździ z głową to mniej ma sytuacji "awaryjnych", natomiast ich nigdy nie wykluczy się do 0, bo nie jeździmy sami po drogach.

I to tyle. ;)

Keeway Matrix 08' -> GS500F 04' -> GSF Bandit 600 S 04' ->Honda CBR F4i 01'
:
Nie ma dobrego kierowcy bez wypadku, stłuczki lub innego zdarzenia. Na nich właśnie się tak naprawdę uczymy szacunku do motocykla. Niektórzy już tego nigdy się nie nauczą. Niestety.
Na początek zawsze proponuje młodym kierowcą jazde Crossem. Ta nauczy.

Ja miałem oczywiście wywrotki za młodego ale miałem tez wodowanie. Wjechałem z bratem do jeziora. Motocykl WFM 150 wyciągnełem pózniej lina.

Pomogłem, nie zapomnij kliknąć w
http://netbiker.pl/
:
Piotras_5, ja tam się nie kłócę, ale pisząc co napisałem miałem m.in. Twój wypadek, na pewno nie można go nazwać nie do przewidzenia, bo gdyby tak było to byś dzisiaj nic nie pisał. To było do przewidzenia dlatego reakcja była najlepsza z możliwych - zwolnienie.

Suzuki GS 500 05' -> Yamaha FZS 600 Fazer 02'

Motocykl to nie niedźwiedź. Nie potrzebuje zimowania.
:
Patrząc w tę stronę to wszystko jest do przewidzenia, jeśli za każdym razem na krzyżówce liczysz się z tym, że ktoś w ciebie wjedzie, no to ok, masz rację...

Keeway Matrix 08' -> GS500F 04' -> GSF Bandit 600 S 04' ->Honda CBR F4i 01'
:
Tak Tmi są ludzie którzy mają więcej szczęścia a inni nie.
Tak jak szczęściaea p. Basia. Ma kochającego męża, kochanka oraz czasem jakiś romans w biurze i do tego ktoś ją zgwałcił w lesie. A jej koleżanka ,,, nic,

Pomogłem, nie zapomnij kliknąć w
http://netbiker.pl/
Zaur
[Usunięty]
:
Set3 dobrze prawi ;)
Jedni mają więcej inni mniej czy to szczęścia czy to pecha .
A roztropni nie wsiadają na motocykl .
Mnie jak większości motocyklistów też się coś trafiło , w kilku przypadkach przez brawurę a ostatni kontakt z glebą zorganizowała mi pani w puszce , która zafundowała mi atrakcję w postaci lotu nad jej oplem . Od około 8 lat jakoś się udaje , czasem tylko podnosi się ciśnienie w układzie krążenia .

:
Fajny temat! :) Macie czas? Mam nadzieję, że nie zanudzę, ale kilka gleb przypadkiem mi się w karierze przytrafiło. :P Chociaż tak sobie myślę, że biorąc pod uwagę, że śmigam z małą przerwą od około 20tu lat, to średnią mam mimo wszystko chyba przyzwoitą. ;)

Pierwszy szpital był w połowie lat 90tych. Dowiedziałem się wtedy, że jak zjeżdżam z drogi do bramy po lewej stronie, to muszę sprawdzać czy coś mnie i tych z tyłu już nie wyprzedza. ;) Simson przeżył, u mnie cztery szwy, gips na nodze miałem chyba tylko przez niecały miesiąc. ;) W dużym fiacie przód trochę się uszkodził. Wina moja. :wstyd:

Drugi raz - połowa lat 90tych, Simson, małe rondko w Niepołomicach pod Krakowem, za duże złożenie + deszcz i moto uciekło spod pupy. :/ Wstyd jak ..uj! Akurat ludzie z kościoła obok rondka wychodzili. :wstyd: Tak szybko się jeszcze nigdy nie pozbierałem. W Simsonie urwane oba kierunkowskazy + kilka rys, ja cały. :) Nauczyłem się wtedy, że na mokrym lepiej się nie składać. :)

Trzeci raz - również lata 90te, druga połowa. Czołówka z polonezem. :zdziwko: Ja przeleciałem górą, Simson został. Ja miałem stłuczoną nogę, a Simson został dwuśladem. Polonez zmasakrowany niesamowicie. :zdziwko: Oba błotniki, maska, zderzak, chłodnica, obie lampy, kierunki, itp. Fart niesamowity, że na przeciwległym pasie na którym lądowałem była akurat spora luka na której się bez trafienia w nic z lotu trzmiela wyhamowałem. :) Kilkadzieścia metrów przed nadjeżdżającym tirem. Nauczyłem się wtedy, że jak się korek za podwójną ciągłą wyprzedza, to trzeba patrzeć czy ktoś z tego korka nie puszcza kogoś z podporządkowanej. ;) Wina niby moja, ale policja za sprawcę uznała Poldolota, który jednak jakby nie było wyjechał z podporządkowanej. :)

Czwarty raz - GSem pod koniec 2008r. Wjeżdżałem na koślawy chodnik. W nocy po lataniu. Przed monopolowym. ;) Przód wjechał. Tył nie dał już rady siłą rozpędu. :/ A że moto stojące przodem już na chodniku stało się wyższe brakło mi nogi i było małe bum. :wstyd: Bardziej niż owiewki ucierpiała duma. ;) Nauka - lepiej stanąć na drodze niż pchać się na koślawy chodnik za kolegą z dłuższymi nogami. ;)

Piąty raz - GSem chyba w 2008 lub 2009. Mały ślizg. Nocą, nawrotka na alejach w Krakowie. Prędkość niewielka i na szczęście straty takie same. Kilka rys zaledwie. :) Nauczyłem się wtedy, że na poziomych białych znakach można się poślizgnąć nie tylko wtedy, kiedy są mokre po deszczu. :)

Szósta gleba - GSem w 2009 chyba w trakcie akcji na bramkach na autostradzie. Za bardzo się rozpędziłem uciekając przed spychającą nas na pobocze policją i na żwirku przed bramkami musiałem się położyć, żeby nie wjechać w stojące przede mną motocykle. :zdegustowany: Straty na szczęście niewielkie - w dwóch miejscach pęknięta owiewka i kilka rys. Ale w gazecie nawet wtedy o mnie napisali! :) Nauka - nawet jak uciekasz przed policją musisz zachować spokój i nie przeginać! ...żarcik. ;)

Siódma gleba - Rometem Z125 w miesiąc po jego kupnie. Po deszczu mi przód uciekł, kiedy puszka jadąca przede mną zahamowała i też próbowałem się z hamować. Moto poszło na pobocze, a ja pod hamujący przede mną samochód. Gość pewnie poczuł i usłyszał, że coś w niego walnęło, ale jako, że po tym jak się rozglądnął nic koło niego nie było pojechał dalej. :hyhy: Skąd mógł wiedzieć, że pod jego tylną osią leży biedny motocyklista. :hyhy: Moto się pokiereszowało, ja trochę potłukłem. Nauczyłem się wtedy, że chińskie opony to nic nie warte badziewie! Wina opon! ;)

Ósmy raz - SVką. 2011 rok. Moja obecna narzeczona zjechała niespodziewanie na stację. Jako, że ja już nie zdążyłem za nią wjechać wjazdem skorzystałem z wyjazdu kilka metrów dalej robiąc ostrą nawrotkę. Jakoś tak wyszło, że prędkości brakło, nogi brakło.... :wstyd: Straty żadne. Kilka rys na wydechu i crash padzie. Nauka - na kacu wszystko się może zdarzyć. :hyhy: Wina narzeczonej oczywiście! :hyhy:

Dziewiąty raz - Rometem Z125 w 2011r. Na drodze, którą od chyba 10ciu lat jeździłem prawie codziennie. Pan sporym busem z podporządkowanej po prawej sobie wyjechał. Lewą stroną, coraz bardziej przez niego zasłanianą już nie było szans go minąć, ale tyłem spokojnie bym się zmieścił ...gdyby mnie nie zobaczył i nie dał po hamulcach. :przestraszony: Zdążyłem w ostatniej chwili położyć moto, które już beze mnie trafiło w okolice jego tylnego koła. Wina puszki oczywiście. Romet i moja noga mocno poturbowane. Ale bez szpitala się na szczęście obeszło. Teoria: "Jeśli myślisz, że nic już Cię na drodze nie zaskoczy, to się mylisz" jest prawdziwa! :]

Chyba o żadnym bum nie zapomniałem. Ogólnie, to myślę, że mam farta i niech tak pozostanie! Puk, puk, odpukać, żeby w przyszłości nie było inaczej. :)


:
He he no ja można powiedzieć dwie i pół w sumie ;) Pierwszą zaliczam do połówki bo właściwie była na postoju na stacji - podjechałem zatankowałem i źle go na nóżce oparłem - kończę lać, odkładam pistolet, wstaję i BUM - wywalił się na bok przygniatając nogę. Efekty kosmetyczne w sumie - pęknięta szybka w lusterku (trzyma się do teraz w gumce) i ułamana końcówka dźwigni sprzęgła.

Druga gleba była najlepsza :D pojechałem do kumpeli pogadać no ale zaczęła psuć się pogoda więc postanowiłem się zwinąć zanim zacznie lać. Miała na środku działki lekkie zagłębienie w ziemi szerokie na jakieś 2 metry, gdzie zebrała się kałuża z poprzedniego deszczu - jak na moje oko idealnie żeby to objechać wykręcając. Podjechałem ale źle sobie wyliczyłem nachylenie - skręcam i wylądowałem razem z narzeczoną na gębę centralnie w tej półtorametrowej kałuży - moto obok wpadło też w wodę (fart że nie zalało silnika) Odpalić nie chciał potem ale po paru próbach poszedł. Tu poszedł tylni lewy migacz.

Ostatnia była w sumie niechcący zupełnie i trochę z bezmyślności - spieszyłem się i wjeżdżając w podwórko za mocno zahamowałem przednim kołem. Asfalt w tym miejscu był trochę pokryty pyłem z okolicznego parkingu na miękkim gruncie, nawet to nie był piach - nie myślałem że na czymś takim można się poślizgnać. Przednie koło zablokowało się i jep - do klejenia blaszka z prawego dekla, pękła też prawie całkiem szybka nad lampą, wyleciał też z tyłu (chociaż nie wiem jakim cudem) płyn hamulcowy. Wogóle nie chciał po tym odpalić, trzeba było go w dostawczaku z powrotem wieźć. Fart że miałem pełny rynsztunek bo wyrżnąłem prawą dłonią i łbem centralnie w krawężnik.

Ciekawe co w przyszłym sezonie się trafi :hyhy:

:
leon widzę że w dziedzinie spotkań z matką ziemią to nawet bardziej pasuje leon zawodowiec ;)
Mnie się raz zdarzyło na ogarze chociaż właściwie trudno to glebą nazwać. Ot pofalowana droga w dość dziwnym miejscu i te 2 konie mechaniczne jakoś mi umknęły (nie utrzymałem) :hyhy: przetarłem softshella na łokciu i chyba tyle. Nawet nie bardzo się jest czym chwalić. :wstyd:
A sytuacji w stylu - jadę spokojnie, patrzę w bok a tu kolanem smyram po czyichś drzwiach to już było naście albo i więcej. Prawdopodobnie mam dużego farta bo już kilka razy mi różni dziwni ludzie zajeżdżali drogę. Pewnie złego diabli nie biorą albo ewentualnie głupi ma zawsze szczęście bo jakoś mnie nigdy nie dosięgła ręka sprawiedliwości.

Fakt faktem że czynnik losowy ma znaczenie kluczowe ale bardzo ważna jest też wyobraźnia. Jadąc trzeba cały czas myśleć za siebie i za innych. Zawsze jestem tego zdania że większość nieprzyjemnych sytuacji nas ominie jeżeli pomyślimy za siebie i za kogoś. Nie ma co liczyć na kaski, na opony, na farta, na to czy ktoś nas widzi czy nie i nie da się jeździć na 100 %. Może to zabrzmi dziwnie ale jak jadę za szybko to oczami wyobraźni widzę jak się wyp.... w zakręcie i motywuje mnie to do użycia hamulców :P
Jak narazie to działa i mam nadzieję że to się nie zmieni.

thundercat
[Usunięty]
:
Ja 5 sezonów myślę że ok 40tyś km nawinięte , i jeden szlif ( mokro samóchod przed emna mi zajechał i uślizg przedniego koła) i jedna gleba w głębokim błocie u znajomego pod domem przednie koło spadło z koleiny i plac. Obie przygody na 954 , przy pierwszej crachpady zadziałały i nie ma śladu ( jedynie dekiel alternatora wymieniłem), przy drugim tez nie ma śladu bo jak mówiłem miękkie i głębokie błocko ( taka glina),

:
po ok 3tyg przerwy wyjechałem viadrem.. no i po 20min gong..

reszte opiszę później.. bo muszę się napić..

[ Dodano: Nie 10 Lis, 2013 ]
ochłonąłem wiec mogę napisać jak do tego doszło..

elegancko wyjechałem sobie na niedzielna przejażdżkę, wszystko było ok, do czasu..koszmar zaczął się po ok 20min jazdy.. zabawa na drodze pełna gebą i nagle..wszystko przez te jebane auta..nie mogłem nic juz zrobić mega slajd i gruchło ćwierć tony na glebę..

uwaga przykry widok..

http://zapodaj.net/fc311e6373e1f.jpg.html
http://zapodaj.net/bf507190b2863.jpg.html

:( :( :(
:( :( :( :( :( :( :(

wykonuje przeróbki motocykli.
Możliwość wykonania konstrukcji metalowych!
spawanie,
toczenie,
itd

virtutii spawarotti Kuraś :troll2:
:
Trolololo Kuraś wez..... :D

WSZYSTKIE DROGI PROWADZĄ DO OSTROWA!!!
:
no co :troll2:
















dziś noga nie była z zelaza i po ocenieniu ewe szkód stwierdzilem.. "huj z tym.." i bach na glebe :D :rotfl:

wykonuje przeróbki motocykli.
Możliwość wykonania konstrukcji metalowych!
spawanie,
toczenie,
itd

virtutii spawarotti Kuraś :troll2:
:
Kuraś napisał/a:
mega slajd i gruchło ćwierć tony


:przestraszony: mam nadzieje, że z moto wszystko w porządku!

Odpowiedz do tematu
Skocz do:  

Pełna wersja forum
Powered by phpBB © phpBB Group
Design by Vagito.Net | Lo-Fi Mod.