WITAMY NA FORUM MIŁOŚNIKÓW MOTOCYKLA SUZUKI GS 500 - MIŁEGO PISANIA !
Zapraszamy również na nasz portal pod adresem www.gs500.pl

Portal | Szukaj | Rejestracja | Zaloguj



Poprzedni temat «» Następny temat
2500km w 7dni, 2x Fazer 600 , Chorwacja na dziko!
Autor Wiadomość
kobylen
[Usunięty]

Wysłany: Pią 06 Maj, 2011   2500km w 7dni, 2x Fazer 600 , Chorwacja na dziko!

Część pierwsza filmiku -> http://www.youtube.com/watch?v=wqJ4vUBLybY
Część druga filmiku -> http://www.youtube.com/watch?v=oozssrjOnHM
Na wypad wybieramy się w 2 fazery , czyli 4 osoby. Ekipa składa się ze: mnie(cały kombinezon motocyklowy), Lipy(znanego z poprzedniego wypadu ze mną do Austri,ubrany w kurtke i rękawice motocyklowe), Matiego (ma prawko na moto i marzy o jakiejś 600, ubrany w starodawny przeciwdeszczowy różowy kombinezon z lumpeksu) i Krzycha ( zielony w temacie motocykli ale głodny przygód, jego arsenał to jesienna kurtka i rękawice skórkowe)

Mamy mało kasy, jesteśmy studentami. Mimo to pragniemy przygód. Decydujemy się na jazde drogami nie płatnymi, więc autostrady nie wchodziły w grę.
Przygotowania do wypadu nie trwały długo , ale za to intensywnie. Namiot dostajemy pare dni przed wyprawą na siłowni u kolegi koło ratusza. Nie mamy go jak przetestować , więc na szybko jest on rozkładany pod samym ratuszem o 23:00. Budzimy zainteresowanie alkofanów stojących w pobliżu, no ale czas to pieniądz;) Z bagażami mieliśmy największy problem. Lipa na swoim Fazerze nie miał żadnych stelaży, ja miałem torby na bok i kufer z tyłu ale po zapakowaniu i jeździe w 2 osoby bardzo mną rzucało na boki. Same śpiwory, namioty zajmowały dużo miejsca, a doliczyć należy jeszcze spray do opon , łańcucha, kompresor, olej do silnika, folie malarską, klucze, ubrania , buty na zmiane, puszki do jedzenia, kuchenke na gaz, garnek czy ręczniki. Wszystko waży i zajmuje ogrom miejsca. Lipa wkońcu montuje torbe na bak , torbe na zadupek i plecaki. Nie wróży przyszłościowo , ale nie miał wyboru.
Poniedziałek – 300km
Z samym wyruszeniem również spore problemy. Chcemy jechać w nocy w poniedziałek, żeby przed rankiem wyjechać z Polski , by uciec przed tradycyjnym dyngusem, (26.04) lecz wszędzie deszczowo. Rano przełożyć mieliśmy wyjazd na kolejną noc, lecz pogoda miała nie ulec zmianie. Nie wiemy co robić, więc jedziemy spontanicznie od razu czyli o 18 w poniedziałek. Bez sensu godzina i pomysł ale nie chcemy już czekać, wiemy, że jak wyruszymy to jakoś uciekniemy. Burze zapowiadane są w PL i Czechach. Dzwonimy do Krzycha, wyrywamy go ze świątecznego obiadu, wpada do nas, w godzinke się przebiera (bagaże już od wczoraj zamontowane w motocyklu) i ruszamy. Tempo bardzo wolne, każdy pełen wiary i ambicji ale ciężko ogarnąć motocykl , kłaść się w zakręty . Ja sam poważyłem swoje bagaże(każda torba na boku ważyła tyle samo) i wyszło mi 45kg plus osoba z tyłu. Pierwsze 250km w Polsce bez większych przygód. Wszędzie błyska, sporo mgły ale brak opadów. Mamy kupe szczęścia. Nocą wjeżdżamy do Czech. Jedziemy po górzystych terenach jeszcze parędziesiąt km i szukamy miejsca do rozbicia się. Lądujemy na jakiejś wsi i zaczyna padać. Motocykle pod folie my do namiotu z kaskami i sen, bez mycia się no bo gdzie ;)



Dyngusowy wtorek – 200km
Przed tradycją nie uciekliśmy ;) Od samego rana pada, siedzimy ściśnięci , niewyspani i brudni w ciasnym 3 osobowym namiocie. Ciężko podjąć decyzje wyjazdu. Leżymy koło drogi, więc często wokół nas przejeżdżają traktory i auta. Jakieś laski nawet się zatrzymują zainteresowane nami , ale nie chcą rozmawiać więc nie wiemy jaka dziś pogoda. Dzwonimy do kolegi i dowiadujemy się, że 100km od nas już nie pada. To nas mobilizuje , myjemy zęby i ruszamy w trasę. Mokniemy i marzniemy w szybciutkim tempie. Przez większość dnia robimy jedynie 130km w fatalnych warunkach pogodowych(częste przerwy, niska prędkość) i docieramy do Słowacji. Tam szukamy otwartej restauracji i zamawiamy sobie pizze. Robimy furorę susząc rzeczy na 8 krzesełkach i chodząc w butach owiniętych workami na śmieci. Pare godzin przerwy(zmiana skarpetek i majtek w WC) , po czym Mati siada za kierownicą Fazera Lipy . Zafascynowany osiągami motocykla , narzuca tempo i w godzine robimy 70km. Trafiamy na stacje, gdzie benzyna jest po 1,50 euro . Rezygnujemy z tankowania, ale stoimy pod nią by choć chwile się ogrzać. Leje cały czas ostro. Ciężko ujechać, śliska nawierzchnia, łatwo o szlifa. Zdenerwowana ekspedientka wychodzi do drzwi krzycząc „tankujcie tankujcie!” ;) śmiejemy się z tego i rezygnujemy z dalszej jazdy. Dojeżdżamy do Bratysławy i szukamy taniego Hostelu, bo gdzieś te rzeczy wysuszyć trzeba, na pewno nie w namiocie;) Moje rękawiczki niby nie przemakalne(probiker artcic II) a teraz ważą ze 4kg;) To samo kalosze czy cała cordura. Ciężka widoczność mokra szyba, żadnego motocykla nie spotkaliśmy dziś po drodze;) Kręcimy się po Bratysławie pytając ludzi o tani nocleg, zagadujemy nawet studentów którzy polecają nam akademik. Brzmi dumnie:D Jednak trafić gorzej. Podczas pytania zainteresowały się nami pobliskie cygańskie dzieci. Wyglądały dość ubogo i wrogo. Nie wiemy co zrobić, nie chcemy oberwać kamieniem. Nawet przez myśl mi nie przeszło robić im foto, ale wyglądały identyko jak te z filmu „Hostel”.






Chwila ciszy poczym macham w ich stronę, one się uśmiechają i już wiadomo że zainteresowane były motocyklami niż rabunkiem naszych mokrych ubrań;) Jedziemy dalej po górzystych terenach szukać akademika. Wciąż leje i leje. W nawigacja wpisana jest docelowa ulica, lecz kieruje nas po takich pipidówkach Bratysławy , że raz skręcamy w ulice która pochylona jest pod bardzo ostrym kątem. Myśle że mogła mieć ponad 50 stopni!


Wjeżdżamy do kogoś na podwórko, zawracamy, Lipa lekko się wywraca ale szybko pomagamy mu wstać z motocyklem. Rusza po mału do góry a my w trójkę pchamy motocykl z tyłu. Po paru minutach udaje się wyjechać motocyklami… Zupełny brak sił i pomysłu na jutro. Jest noc a my nie mamy gdzie spać. Wyłączamy nawige i przechodni kierują nas do akademika. Tam dyskusje i ostatecznie nie ma miejsc. Jakiś przechodzień kieruje nas swoim autem do taniego hostelu. Zrobiliśmy tam ostre wejście, mieliśmy na buty założone worki na śmieci które już zdążyły się podrzeć. Cali byliśmy w błocie. Na wstępie nam podziękowali… Wychodząc pytamy jakiejś laski czy jest tu jeszcze jakiś hostel, Lipa mowi do nas żebyśmy spytali jej czy może ma duży pokój…:D Ona odpowiada że umie Polski, Lipa zrobił się czerwony. Kieruje nas dalej, są jakieś inne hostele koło stacji benzynowej (pumpa w ich języku:D) . Wchodze już tylko z Krzysiem do kolejnego apartamentu. (wyglądaliśmy najporządniej;P) Koleś mowi ze dla 4 osob 60 euro nocleg. ( w sumie z 12h tylko pobytu bo rano ruszamy!) Targuje na 50 i ładujemy się tam bo nie ma wyboru. Przy zamieszaniu gubie rękawiczki, wielka szkoda . W środku dużo ładnych panienek, sam hostel bardzo zadbany. Kąpiemy się spokojnie, herbatka i kolejna niedobra puszka którą trzeba przełknąć. Rozkładamy wszystkie mokre ubrania które, suszymy na kuchence. Ja wkurzony rękawiczkami szybko zasypiam na wygodnym łożu. Budzi mnie alarm. Lipa suszył bluzke która zajęła się ogniem i wywołała alarm przeciwpożarowy. Calutki Hostel ryczy alarmem w środku nocy… Niesamowite odgłosy. Wyrzucił ją za okno i po parudziestu sekundach alarm wyłączył się. PRZYGODA!



Środa – deszczowe 350km w 15h
Rano słonecznie, zapowiada się piękny dzień. Pakujemy manatki, które i tak nie zdążyły się wysuszyć . Kupujemy mineralki w pobliskim sklepie, jemy jak zwykle puszki z chlebem i ruszamy w trase. Bierzemy nr telefonu od szefa Hostelu, może uda mu się znaleźć rękawice…




Jest bardzo ciepło, szybko mijamy kawałek Austri i jej pięknych dróg i wpadamy do Węgier gdzie pogoda się pogarsza. Szkoda bo mieliśmy naprawdę niezłe tempo. Na postoju nawala nam nawigacja, postanawiamy na ślepo kierować się do Zagrzebia. Mija kolejna godzina. Mi przestaje się przekręcać stacyjka. Pukam w nią lekko młotkiem, przedmuchiwuje, po 30min wraca do życia sam nie wiem do dziś co jej odbiło, pewnie jakieś kamyczki powlatywały. Po kolejnej setce km rozpadało się na dobre. Nie jedziemy w deszcz, wszystko znów nam przemoknie. Szczerze mówiąc nie wiemy co dalej? Czy dzis w końcu dojedziemy na miejsce? Chowamy się wraz z motocyklami na pierwszym lepszym przystanku. Jemy puszki pijemy mineralke i staramy się jak najwięcej miejsca udostępnić ludziom korzystającym z przystanku. Wkurza nas ostro już ta ulewa, ile tak można? Wiele osób pisze nam smsy „też bym chciał tak jak wy” a ja myśle ze większość z nich szybko by odpadła.







Mijają kolejne godziny i znów trasa, znów marzniemy, przychodzą skrócze i drgawki.Przygoda.Mijamy kolejne kilometry i nawigacja budzi się jak z zimowego snu. Przestaje padać, to zaczynają się inne przygody. Jakaś droga zablokowana. Budowa. Widze że rowery mimo to nią jadą. Mati zaskakuje z motocykla i przepycha blokady bym mógł zmieścić się motocyklem:D Wjeżdżam ostrożnie, dziury , materiały budowlane wokoło, betoniarki, ale udaje się przejechać Wjeżdżamy do Słoweni, kolejna granica przejechana spokojnie ... Przelotne opady, pochmurnie. Robi się ciemno. Na przystankach pytamy ludzi o droge. Zastajemy policjanta nie na służbie który znał Polski;) Rozwija nasze wątpliwości dotyczące obowiązku posiadania gaśnic czy zapasowych żarówek. Wszystko nie prawda. Kieruje nas dalej i jedziemy w kierunku Zagrzebia. Stajemy na granicy, patrze jakiś TIR na polskich blachach!! Radość niesamowita. Podjeżdżam i dre się: HALO POLSKA?? – Nie Japonia – odpowiada facet z humorem;) Opowiada nam że potrzebujemy do Chorwacji paszporty , których niestety nie posiadamy. Chłopaki sprzeczają się z nim że dowód wystarczy. Ostatecznie wyjeżdżamy ze Słoweni i kierujemy się do wjazdu na Chorwacje. Drugi motocykl zostaje w tyle, Krzychu nie może znaleźć dowodu więc zostaje w tyle. Ja staje motocyklem przed samą Chorwacką bramką i na nich czekam. Po 15min razem podjeżdżamy razem do strażników. Na wstępie dostaje ochrzan (oczywiście w ich języku bo ani angielskiego ani niemieckiego nie potrafią) za parkowanie w złym miejscu. Tłumacze się, że czekałem za kumplami jednak to nie pomaga. Pytają mnie o hasz i marihuane. Odpowiadam krótko że jesteśmy sportowcami;) To jednak nie pomaga i trzepią motocykl Lipy, Wszystkie torby, portfele, znów tracimy czas… Oczywiście nic nie znajdują. Robi się zupełna noc, jest zimno mimo tego że jesteśmy w docelowej Chorwacji. Najważniejsze jest dla nas, że osiągnęliśmy cel. Jedziemy szybkim tempem i mijamy kontrole policyjną która już kogoś złapała. Policjanci byli zszokowani naszą prędkością;) Ja męczę się coraz bardziej i chłopaki pytają mnie o zmiane kierowcy. W pewnym momencie wymiękam i Mati zaczyna kierować moim Moto. Nawiga kieruje nas po ostrych górach , polnych żwirowych drogach. Po tylu godzinach jazdy Mati zalicza lekkiego szlifa. Nic się naszczęście nikomu nie stało. Bardzo ciężko jechać z takim ciężarem i w takich warunkach pogodowych. Rysuję się jedynie owiewka i wygina crashpad. Kupa szczęścia.Po minięciu Zagrzebia i kolejnej kontroli policyjnej pasujemy dalszą droge i szukamy noclegu. Kupa owadów, szczurów i jeży. Nie mamy wyboru, nocleg na łące w jakiś krzakach, 150km od Rijeki. W nocy znów pada, więc śpimy wśród toreb i kasków…



Czwartek, 180km po Chorwacji





Kolejna niewygodna noc, w jakichś krzakach jak niewolnicy ;) w oddali słychać traktory, z za namiotu widać już góry. Lekko kropi i nie ma mowy tu o wysokiej temperaturze. Szybka pucha z chlebkiem, woda mineralna, przywiązywanie śpiworów i jedziemy! 90km robimy w wolnym tempie po górach, z tymi ciężarami, jak i na zakrętach czy rondach prędkość była naprawdę znikoma. Znów się rozpadało i przerwa na przystanku autobusowym – standard.




Dojeżdżamy do stacji benzynowej i wspólnie postanawiamy resztę trasy zrobić autostradą – już naprawdę szkoda czasu, lepiej zapłacić. Tam mimo wiatrów i tego że motocykle znosiło staramy utrzymać prędkość 130km/h. Nie pada, a przed samą Rijeką robi się naprawdę ciepło. Jakby góry się pociły ;) W mieście znów dochodzi zmęczenie, korki uliczne i góry. Zsiadamy z motocykla w pierwszym lepszy miejscu i rozpoczynamy zwiedzanie. Ufamy Chorwatom i bagaże zostają na motocyklach;) Zamieniamy euro na kuny, jemy pizze, oglądamy porty i statki. Widok morza nas zachwyca. Słońce wykańcza.











Wieczorem jedziemy linią brzegową i szukamy noclegu . Udaje nam się znaleźć ostry zjazd na dziką kamienistą plaże. W 4 po mału spychamy tam motocykle, widać już ktoś probował tu zjechać bo na dole zastajemy rozwaloną w drobny mak przyczepę kempingową…


Rozbijamy namiot na kamyczkach , jest strasznie niewygodnie ale ciepło. W środku lasu odgłosy są bardzo różne;) Ludzie mówią że są tu wilki i niedźwiedzie, naszczęście na żadnego nie napotykamy ale dreszczyk był…
Piątek – życie w tym pięknym państwie
Budzimy się zupełnie niewyspani, kręgosłupa to już chyba nie mamy;) Jest tak ciepło że spakowanie namiotu i wjazd motocyklem zajmuje nam mase czasu. Motocykle wypychamy kolejno na jedynce .Wszystko bardzo męczące.




Pierwsze co robimy to w końcu udajemy się na plaże. Woda bardzo zimna, ale nie po to tyle się jechało by się teraz nie wykąpać;)


Po wylegiwaniu się na słoneczku odwiedzamy pobliski market. Kupujemy parówki i gotujemy je w kuchence na parkingu. Policja widząc to szeroko się uśmiecha, żadnej zaczepki czy prowokacji z ich strony. Mineralki już nie kupujemy , kosztuje ponad 5zł w przeliczeniu na złote. Lipa idzie do pobliskiego domu z pusta butelka i prosi o kranówe. Mieliśmy ją przegotować , ale nikomu się nie chciało.


Dalej jedziemy zwiedzić Moscenicką Drage. Piękna miejscowość 5km od nas. Ludzie zaczepiają nas o noclegi (apartmani apartmani) ale 50-60 euro za noc to dla nas skandal, nic nawet utargować nie możemy… Nałaziliśmy się sporo ale zwyczajnie nie miało to sensu. Wracamy na naszą miejscówke i nocleg na kamienistym podłożu.




Sobota
Poranek zaliczamy od chodzenia po ostrych klifach, ja w pewnym momencie pasuje (lęk wysokości) chłopaki jadą dalej z tematem. Po południu wylegiwanie na plaży i kolejne chodzenie po górach.






Szukamy też apartmani;) w oddali od lini brzegowej. Raz otwiera nam jakaś babcia i zaczyna opowiadać swoją sytuacje życiową jak ma ciężko i jak często chodzi do toalety;) Tak czy siak znów bez efektu. Kupujemy w pobliskim sklepie ziemniaki i bardzo tanie lody. Ziemniaki gotujemy w mundurkach bo noża brak;) Soli też… Lody okazują się jakimś ciastem, na które wydaliśmy niepotrzebnie pieniądze! Chłopaki chodzą po domach i restauracjach i proszą żeby ktoś nam to upiekł;) W końcu jakaś pani nas informuje , że to tylko podstawa ciasta i trzeba to jeszcze rozwałkować;) Śmiech na sali, kasa stracona Nalewa nam jedynie wody z kranu do butelek, powiem szczerze nie najgorsza ta woda;)




Wracamy do naszej pięknej miejscówki by zasnąć wcześniej i jutro wstać wyspanym… Znów puszka którą już wymiotujemy. Udaje nam się zgadać z pobliskimi dziewczynami które pokazują nam prysznic na kempingu. (noc w kempingu 200zl, za namiot z 2 motocyklami 160zł;) )Tam potajemnie się przedzieramy by móc dokładnie się umyć i wracamy do naszego prywatnego 5 gwiazdkowego hotelu :D


1000km w 28h…
Powrót zaplanowaliśmy już zupełnie inaczej. Decydujemy się na jazde autostradami i drogami płatnymi. Zależy nam na szybkim powrocie do domu. Dość mieliśmy deszczów i noclegów w namiocie. Obudziliśmy się o 6 rano. Zwnięcie namiotu, pakowanko i przemknięcie po cichu do kempingu by wykąpać się na gape. O 8:30 ruszamy w trase. Pogoda dopisuje, 200 km oraz granice krajów przekraczamy bez przygód, aż do samej Austrii(kierunek Graz) gdzie jak zwykle ugościł nas deszczyk. Tam leje konkretnie, spore burze. Nie dajemy rady jechać , jesteśmy cali mokrzy. Zaliczamy pierwszy lepszy parking, chowamy motocykle pod folie malarska i sami wskakujemy do śmierdzącego WC bo innego dachu nie ma w pobliżu. Zapachy nie z tej ziemi;)


Po 40min dalej trasa i znów witają nas burze, kolejny strój nam przemaka… Jest jakieś ubocze. Zjeżdzamy z autostrady, motocykle pod folie… a co z nami? Nie ma żadnego schronienia wokoło… Nie ma wyboru, również wskakujemy pod folie. Lać nie przestaje. Wyjmujemy z kufra kuchenke i się ogrzewamy. (70km od Wiednia)Kryzys spory, nie wiemy co dalej , nie mamy koncepcji. Całe ręce były pomarszczone od wody , czerwone od zimna i schodziła z nich skóra. Nie miałem sił nawet by robić w takim momencie zdjęcia. Brak kasy na jakikolwiek apartament , zresztą ciężko o niego na autostradzie. Krzychu pisze do mamy i dostaje informacje, że dziś jak i jutro w Austri i Czechach burze. W kuchence kończy się gaz, dalej zimno i mokro, nie mamy wyjścia – decyzja jedziemy do pierwszej lepszej stacji.. Na szczęście ta była niedaleko. Na środku stacji bez ogródek zmieniamy ubranie, głównie skarpetki. Ludzie , którzy przyjechali zatankować, są zszokowani że w taką pogodę da się ujechać motocyklem. Trzęsiemy się z zimna, latamy na bosaka lub w workach na śmieci na nogach wokół bagaży i szukamy suchych świeżych skarpetek. Tu nie ma mowy o jakimkolwiek wstydzie, liczy się przetrwanie. Walczymy z drgawkami i skurczami . Przebrani chcemy odpalić kuchenkę, dobrze że dociera do nas że jesteśmy na stacji benzynowej. Czekamy na mniejszą intensywność opadów, tracimy jakże cenny dla nas czas… Po godzinie jedziemy dalej, mimo ciężarów, wiatrów które rzucają nami jak chcą ustalamy tempo 120 i jego staramy się trzymać. Autostrada, piękne drogi, jest jeszcze jasno trzeba to wykorzystać. Najgorzej z rękoma i palcami od nóg, które zawsze najbardziej odczuwają zimno . Przestaje padać ale wciąż pochmurnie. Przerwy robimy co 50km. Za Wiedniem ostatni postój przed Czechami. Jest już późno, po 20. Normalnie szukalibyśmy miejsca na nocleg, przecież za nami 500km hardcoru. Nie mamy wyboru, mamy świadomość, że jutro również deszczowo, a nie ma gdzie wysuszyć ubrań. Trzeba uciekać. Wjeżdżamy na stacje i bez żadnych ogródek zmieniamy majtki skarpetki rajtuzy , (rękawice szaliki suszone są na głowicach).Ciekawe czy ktoś nas nagrywał ;)


Sporo sporów i różnicy zdań, nie byłem za, by jechać w nocy, lecz zostałem przegłosowany. Łatwo w takich sytuacjach o panike i podniesiony głos. Dalej na szczęście nie pada, lecz z czasem coraz zimniej . Trzymamy się taktyki przerwa co 50km. Niektóre warstwy ubrań nam powysychały od pędu powietrza (szok). Tyle godzin w trasie, dobrze ze Lipa prowadzi peleton , ja przez swoją szybkę coraz mniej widzę, a co tu jeszcze ogarniać nawigacje. W Czechach po mału się ściemnia, zatrzymujemy się koło jakiejś restauracji. Wchodzimy do niej pościemniać, poczytać menu, w celu ugrzania się ale jednak zostajemy na kiełbasce. 100g – 9zł bajka!! Problem w tym że kiełbasa ważyła więcej i nikt nie raczył nam o tym powiedzieć. Nie mamy sił na spory, płacimy po 20zł od małej kiełbaski i rozgrzani jedziemy dalej. Na każdej przerwie stajemy na stacji i rozgrzewamy się. Jest naprawdę zimno. Biegamy, pajacyki, bieg bokserski i po paru minutach wraca czucie do rąk . Dokładamy następne pary skarpetek. Zaczynają się góry i jest coraz zimniej i poważniej . Rozgrzewki mało pomagają, odechciewa nam się biegać . Każdy po cichu liczy na granice z Polską. Za nami ponad 700km !! Na każdą stacje wchodzimy odważnie i bez ogródek pytamy czy możemy postać tam z 10min żeby się ugrzać. Nikt nie ma nic przeciwko. Jedna ekspedientka bardzo zaniepokoiła się naszym stanem, zaskoczona naszą podróżą częstuje nas gorąco czekoladą. Otworzyła specjalnie dla nas drzwi bo stacja była zamknięta. Jestem pełen podziwu dla ludzi, którzy bezinteresownie wyciągają ręce z pomocą . Zwłaszcza w tej sytuacji, środek gór , środek nocy a ona wpuszcza 4 zziębniętych i brudnych chłopów do zamkniętej stacji. Nie mamy wymienionych koron, tankowaliśmy w Austrii za Euro i następne tankowanie dopiero w Polsce. Czekolada stawia nas na nogi. Musi, bo termometr pokazuje 4 stopnie o 3 czy 4 rano. Znów ruszamy, lecz przerwy następują coraz częściej, co 20km. W końcu ukochana Polska i fatalne dziurawe drogi orzeźwiające umysł i orientacje na drodze. Dojeżdżamy do Prudnika, kolejna stacja, kolejny długi przystanek. Jemy hot dogi pijemy energy drinki i znów przesiadujemy 30min. Jest godzina 4:30 i mamy 1 stopień Celsjusza. Naprawdę jazda w tych warunkach nie powinna być odbyta. Kierujemy się na Opole ale jest budowa drogi . Jedziemy przez różne wsie zabite dechami (foto ukazuje znak który minęliśmy, wg was kto ma pierwszeństwo?;) )

Ja nie daje rady dojechać do Opola. Ręce siadają, kręci mi się w głowie, kolega próbuje zagadać mnie w interkomie ale zwyczajnie sobie nie radze. Zsiadam z motocykla i staje na poboczu. Nie mam pojęcia co dalej, zupełnie nie mam sił. Chyba się przeziębiłem. Pozostała część ekipy marnie wygląda. Krzychu i Mati bez strojów motocyklowych również swoje przeżyli. Zakładamy nowy plan. Mamy 30km do Opola, tam znajduje się Tesco 24h, dojedziemy tam i przeczekamy do południa aż zrobi się ekstra ciepło. Lecimy po mału, śpiewająć pod nosem. Oczy szeroko otwarte, by nie zasnąć . Postoje co 10km, zwyczajna katorga w to zimno, ciężko ją opisać słowami, ale napisze tylko że trzymanie zaciśniętej pięści na gazie stanowiło dla mnie problem, a co dopiero trzymać ciężki motocykl w pionie na światłach. Pasażerowie podczas hamowania uderzali głową o głowę kierowcy. Totalny brak sił.W samym Tesco jesteśmy o 5:40, dziś 2 maja więc Tesco otwierają od 6stej bo przecież wczoraj było święto.

Robimy szybkie zakupy i ogrzewamy się na ławce w galerii. O 7 po zjedzonych chlebku każdy przysypia. Po 15min budzi nas ochroniarz, nie możemy tu spać. Szok dla organizmu. Brudni, wygnieceni wyglądaliśmy jak menele:D Czego się nie robi dla przygody;) Wc, sprawdzanie bagaży. oleju w silniku i po 8 kierujemy się na Kalisz. Jest już znacznie cieplej, słonecznie i sucho . Odcinek 150km pokonujemy bez szwanku. W przerwie Matiego przegania policja bo sikał na łonie natury ale obyło się bez mandatu, choć chyba ulał sobie spodnie.
Na koniec napisze, iż przez 7 dni Mati nie potrafił oddać stolca, nawet mu się nie chciało. Ciekawe jaki był tego powód.Każdy z nas na wyprawe wydał 450zł, puszki wzieliśmy z domu. Na miejscu(CHR) prócz paru słodyczy i kilku piw kupowaliśmy wode i chleb. Niesamowite przeżycia da się osiągnąć ze studenckich oszczędności. Oczywiście, mieliśmy sporo szczęścia , ale patrząc na pogode można powiedzieć, że wręcz przeciwnie. Rodzice Lipy po raz kolejny nie zostali uświadomieni o wyprawie;)
W następnych dniach na południu Polski pada śnieg, chyba przywieźliśmy tą zaraze ze sobą;)
Liczba rzeczy zgubionych: halówka Nike, 2 pary rękawic , szczoteczka do zębów i 2l piwa;)
Foto szkody:
Wszelkie prawa do historii zastrzeżone.
Ostatnio zmieniony przez kobylen Wto 10 Maj, 2011, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Paca
[Usunięty]

Wysłany: Pią 06 Maj, 2011   

wyprawa z prawdziwego zdarzenia :D gratuluję wytrwałości !! !!!!!!!!
 
 
verim1990 

Model GSa: Inny motocykl
Dołączył: 26 Lis 2010
Posty: 15
Skąd: asd
Wysłany: Pią 06 Maj, 2011   

jesteście kozakami, serio :D ale zajebisty wypad......... ;D i miejscami szok, gdy czytałem... :P
 
 
Snajper4
[Usunięty]

Wysłany: Pią 06 Maj, 2011   

Zawsze Twoje wyprawy są z niesamowitymi przygodami, aż trudno w to uwierzyć :D
podziwiam za wytrwałość :oczami:
 
 
sezrg 


Model GSa: Inny motocykl
Wiek: 40
Dołączył: 15 Lis 2007
Pochwał: 17
Posty: 821
Skąd: swarzędz/poznan
Wysłany: Pią 06 Maj, 2011   

kobylen napisał/a:
Mamy mało kasy, jesteśmy studentami.


i na fazerkach?? to nie tacy biedni

kobylen napisał/a:
Brudni, wygnieceni wyglądaliśmy jak menele


dobre dore

poza tym szacun wielki szacun.od 5 lat marzy mi sie taka wyprawa choć nie w takich tempereaturach

:padam: :padam: :padam: :padam: :padam: :padam: :padam: :padam: :padam:
_________________
keeway ry8->suzuki gs 500->suzuki rf 600->niebawem HAYA
 
 
 
Kuraś 


Model GSa: Inny motocykl
Wiek: 33
Dołączył: 09 Mar 2008
Pochwał: 5
Posty: 1142
Skąd: ostrów wielkopolski
Wysłany: Pią 06 Maj, 2011   

buahaha no pizgam :D austrai to juz bylo cos a to? masakra jakas :D

chyba sam jebne jakiegos surwiwala :D
_________________
wykonuje przeróbki motocykli.
Możliwość wykonania konstrukcji metalowych!
spawanie,
toczenie,
itd

virtutii spawarotti Kuraś :troll2:
 
 
 
Rifson
[Usunięty]

Wysłany: Pią 06 Maj, 2011   

Powiem Ci tylko tyle- grubo :padam: Można się wstrzymać i pojechać w lato jak będzie cieplej ale po co :P Nie wiem tylko co masz z tym deszczem :) jak trzeba jechać sporo km to on akurat pada :)
 
 
tmi 



Model GSa: Inny motocykl
Wiek: 37
Dołączył: 03 Lut 2009
Pochwał: 28
Posty: 2331
Skąd: Cz-wa
Wysłany: Pią 06 Maj, 2011   

Nie ma lipy!

I to się nazywa moto turystyka, a nie tam jakieś "kanapeczki"... :rotfl:
_________________
Suzuki GS 500 05' -> Yamaha FZS 600 Fazer 02'

Motocykl to nie niedźwiedź. Nie potrzebuje zimowania.
 
 
Grzechu16 



Model GSa: Inny motocykl
Wiek: 34
Dołączył: 30 Lip 2007
Pochwał: 12
Posty: 2051
Skąd: Czechowice-Dz/Kraków
Wysłany: Pią 06 Maj, 2011   

Trzeba mieć na prawdę dużą zajawkę, żeby się wybrać na taki obóz przetrwania :) Tak czy inaczej gratulacje wytrwałości! No i dobrze, że wróciliście w jednym kawałku :)
 
 
 
bombki 


Model GSa: Inny motocykl
Wiek: 39
Dołączył: 20 Wrz 2010
Pochwał: 4
Posty: 483
Skąd: Sulejówek/ Gdańsk
Wysłany: Pią 06 Maj, 2011   

Najpierw Austria, teraz Chorwacja, strach pomyśleć co będzie dalej... :rotfl:
Gratuluje wyprawy!
 
 
 
Zechowany 


Model GSa: Inny motocykl
Wiek: 39
Dołączył: 01 Lut 2009
Pochwał: 4
Posty: 447
Skąd: Ostrów Wielkopolski
Wysłany: Sob 07 Maj, 2011   

Kuraś napisał/a:
chyba sam jebne jakiegos surwiwala


ty to mozesz sobie na hel jechac :P :D
_________________
WSZYSTKIE DROGI PROWADZĄ DO OSTROWA!!!
 
 
 
Kuraś 


Model GSa: Inny motocykl
Wiek: 33
Dołączył: 09 Mar 2008
Pochwał: 5
Posty: 1142
Skąd: ostrów wielkopolski
Wysłany: Sob 07 Maj, 2011   

Zechowany napisał/a:
Kuraś napisał/a:
chyba sam jebne jakiegos surwiwala


ty to mozesz sobie na hel jechac :P :D

samemu o jednym dniu dla fotki i szejka to i tak niezle jak na poczatek :P
_________________
wykonuje przeróbki motocykli.
Możliwość wykonania konstrukcji metalowych!
spawanie,
toczenie,
itd

virtutii spawarotti Kuraś :troll2:
 
 
 
jasiuekonom
[Usunięty]

Wysłany: Nie 08 Maj, 2011   

gratulacje Panowie, jestem pełen podziwu, niezły entuzjazm i zapał :P większość by wymiękła. Opis podróży rewelka, biję pokłony autento!!
 
 
biernus
[Usunięty]

Wysłany: Nie 08 Maj, 2011   

Powiem....naprawde Panowie macie JAJA!
Opis świetnie sie czytalo.
 
 
Semai
[Usunięty]

Wysłany: Pon 09 Maj, 2011   

jak przeżyjesz swoje pomysły chłopie to będziesz miał co wnukom opowiadać... :)
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Wersja Lo-Fi

INFORMACJA DOTYCZĄCA POLITYKI PLIKÓW COOKIES ORAZ OCHRONY DANYCH OSOBOWYCH:
  • Nasza strona używa informacji zapisywanych za pomocą cookies i podobnych technologii głównie w celu dostosowania strony do potrzeb każdego użytkownika oraz m.in. w celach statystycznych. Mogą też stosować je współpracujące z nami firmy z branży statystycznej. Ustawienia dotyczące plików cookies mogą być zmienione w programie (przeglądarce) do obsługi stron internetowych. Korzystanie z naszego portalu bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza akceptację korzystania z serwisu na wyżej wymienionych warunkach.

  • Zgodnie z art. 13 ust. 1 i ust. 2 Ogólnego rozporządzenia Parlamentu i Rady Unii Europejskiej o ochronie danych osobowych z dnia 27 kwietnia 2016 r. informujemy, że:
    • Administratorem Danych Osobowych jest Forum GS500.pl;
    • podanie przez Ciebie danych osobowych jest dobrowolne, lecz niezbędne do prawidłowej rejestracji i użytkowania forum;
    • przetwarzanie Twoich danych osobowych w celu użytkowania forum odbywa się na podstawie art. 6 ust. 1 lit. f) Ogólnego Rozporządzenia Parlamentu i Rady Unii Europejskiej o ochronie danych osobowych z dnia 27 kwietnia 2016 r. i zgodnie z zasadami określonymi w niniejszym Rozporządzeniu;
    • Posiadasz prawo dostępu do treści swoich danych, uzyskania ich kopii, ich sprostowania, usunięcia, ograniczenia przetwarzania, prawo do przenoszenia danych;
    • dane osobowe będą przechowywane przez okres niezbędny do wykonania usługi lub czynności w związku z którą zostały przekazane (czas użytkowania konta na forum GS500.pl) oraz przez okres wynikający z okresu przedawnienia w ewentualnym procesie ochrony dóbr Administratora;
    • informujemy, iż Twoje dane osobowe możemy udostępniać następującym kategoriom podmiotów:Google Inc, SolarWinds Corporate, England.pl Sp. z o.o., IONIC Sp. z o.o. Sp. k.
    • Masz prawo wniesienia skargi do Prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych, gdy uznasz, iż przetwarzanie Twoich danych osobowych narusza przepisy Ogólnego rozporządzenia Parlamentu i Rady Unii Europejskiej o ochronie danych osobowych z dnia 27 kwietnia 2016 r.